Pociągowe historie
- Kasia Małolepsza
- 17 cze 2023
- 7 minut(y) czytania
Pociągi. O podróży tym środkiem lokomocji w Polsce krążą legendy. Prawie każdy z nas ma jakąś “historyjkę” do opowiedzenia i zazwyczaj nasze koleje nie wypadają w tych historiach najlepiej. Sama mogłabym się pochwalić wieloma wpadkami kolei jakie napotkałam. Mam wrażenie, że krytykowanie zawsze wychodzi nam lepiej. Wystarczy poczytać opinie. Zdecydowanie więcej jest tych negatywnych. Dzisiaj chciałam opisać nasze fajne historie związane z podróżą pociągami.
Totalna czasowa katastrofa. Rok 2021, Wrzesień - Wrocław Główny - Świnoujście
Wybraliśmy się na wakacyjną wycieczkę rowerową EuroVelo z dzieckiem. Dwa rowery, przyczepka, sakwy i plecak z jedzeniem. Pociąg przyjechał o czasie. Środek nocy, dziecko półprzytomne i nasza pierwsza przygoda z rowerami w pociągu PKP Intercity. Czytałam sporo, oglądałam zdjęcia i wiedziałam, że nie może być więcej rowerów niż wieszaków na nie. Także byłam w miarę spokojna. Jednak we Wrocku wsiadało sześć rowerów i wszyscy do naszego wagonu. Wiedzieliśmy w którym z kolei wagonie będziemy jechać, bo raz że wykopałam taką informację na necie, to jeszcze przy zapowiadaniu pociągu przed przyjazdem pani z megafonu informuje jakie wagony w jakiej kolejności. Pech chciał, że wszyscy wchodziliśmy do jednego. Przegraliśmy wyścig do drzwi, więc byliśmy ostatni w kolejce. Pani konduktor poganiała nas, Kuba krzyczał żebyśmy o nim nie zapomnieli, a jakiś podpity pan stał koło nas i prosił, żebyśmy nie spieszyli się z wsiadaniem, bo jego koleżanka jedzie taksówką i chce zdążyć na ten pociąg. Ładnie się zaczyna. Wsiadamy do pociągu i wykopujemy kogoś z naszych miejsc. Nasze dziecko kładzie się na dwa siedzenia i generalnie idzie spać. Ja siadam półdupkiem na skrawku wolnego fotela, a Paweł zajmuje swoje wolne miejsce. Masa ludzi, cieplutko nasze dziecko słodko zapada w sen. Ruszamy. Przed nami osiem godzin jazdy. Dziecko pewnie pośpi do 8:00 lub 9:00 więc zostają nam jakieś trzy godziny, żeby go czymś zająć. Planowanie zawsze mi się najbardziej podoba w naszych wypadach. Wysiądziemy koło 11:00 zwiedzimy Świnoujście i śmigamy dalej. Ogarnęłam bufor czasowy na lody i plac zabaw. Nie przewidziałam tylko kilkugodzinnego opóźnienia pociągu. No bo co musiałoby się wydarzyć, żeby pociąg spóźnił się trzy, cztery godziny? No to słuchajcie. Po godzinie jazdy pociąg uderza w dzika. No na zdrowy rozsądek. Dzik i kilkutonowa lokomotywa. Rachunek wydaje się prosty. Dzik ginie, a ciuchcia jedzie dalej. Ano właśnie nie, bo nasz dzik został uderzony tak niefortunnie, że uszkodził naszą lokomotywę. Po wagonach rozszedł się charakterystyczny zapach spalenizny, a pociąg utknął na środku pola wykonując ruchy do przodu do tyłu najwidoczniej próbując coś zaradzić. W końcu dotaszczyliśmy się do Leszka z dźwiękiem szurania. W Lesznie postanowiono wymienić lokomotywę. Hurra! Tylko musiała ona przyjechać. Postój w Lesznie to było chyba z dwie godziny. Czemu tu się dziwić. Trzeba ogarnąć wolną lokomotywę. Na szczęście pociąg opustoszał, bo wielu pasażerów jechało do Poznania i w Lesznie podstawiono pociąg, żeby zabrać tych do Poznania. Farciarze! Było już jasno. W wagonie luzy, nasze dziecko spało, a mi udało się usiąść na jednym ze zwolnionych foteli. Można było wyjść na peron, pogadać ze współpasażerami niedoli, zjeść batoniki i napić kawy, herbaty lub wody na koszt PKP. Po czasie ruszyliśmy do Poznania. Tam obudziło się nasze dziecko. Wiadomo, najpierw zainteresowany pociągiem, później książeczki, jedzenie, kolorowanki, jedzenie. Wydawałoby się, że jedząc i bawiąc się dojedziemy na luzie do Świnoujścia. Ha! Nie tak prędko! Awaria sieci trakcyjnej. Ponownie stanęliśmy. Czytałam komunikaty na stronach PKP i z dumą twierdziłam, że mamy największe opóźnienie na liście opóźnionych pociągów. Pierwsze miejsce! Wygrywamy! Nikt nie jedzie bardziej opóźnionym pociągiem. Pani z warsu ponownie pojawiła się z piciem i batonikami. Kuba zaczął nawiązywać znajomości z innymi pasażerami. Generalnie wydawało nam się śmieszne, że trafiły nam się takie dwa zdarzenia na jednej trasie. W końcu udało się i pojechaliśmy. Znowu czytanie bajek, jedzenie, łamigłówki, jedzenie, bajki na tablecie i… już niemalże widziałam oczami wyobraźni jak zbliżamy się do Świnoujścia. Jeszcze tylko troszeczkę i… znowu stanęliśmy. Nosz… Czytam komunikat. Wypadek komunikacyjny. Serio?! Dosłownie zaśmiałam się w głos. Wydawało mi się to niemożliwe, żeby mieć aż takiego pecha. Leżałam na dwóch fotelach, Kuba zaczął wymieniać się zabawkami z dwójką innych dzieci, a Pani z warsu wciskała wszystkim wodę i batoniki nieważne czy chcieli. W wagonie czuliśmy się już wszyscy jak rodzina. Poznaliśmy się z imienia, opowiadaliśmy skąd pochodziliśmy i zastanawialiśmy się jak zaaranżować wagon na komfortowe mieszkanie.
Historia wydaje się negatywna, ale dla mnie to jedna z najzabawniejszych i naprawdę najfajniejszych przygód w pociągu. Chciałam tutaj bardzo pochwalić obsługę, Panią z warsu która jak mogła starała się być pomocna i dbała w miarę możliwości o nasze nawodnienie i wyżywienie. Sytuacja była iście losowa i ciężko mówić tutaj o winie ze strony PKP. Odpowiednie nastawienie pasażerów z naszego wagonu spowodowało, że naprawdę nieźle się bawiliśmy - w tej koniec końców wyczerpującej podróży.
Masa ludzi Rok 2021, Listopad - Kołobrzeg - Wrocław
To był krótki czterodniowy wypad nad morze. Pełen spontan. Znaleźliśmy tani nocleg, ogarnęliśmy tanie ceny pociągu (zniżki rodzinne to złoto). Podróż do Kołobrzegu przebiegła bez problemów. Kuba dużo spał. Odwiedził Wars, znowu uciął sobie drzemkę i dojechaliśmy. Zupełnie inaczej niż nasza poprzednia podróż nad morze. Za to powrót. Zaczęło się kiepsko od ogromnego tłumu chętnych na wyjazd z Kołobrzegu. Później dowiedzieliśmy się, że jest awaria Warsu i wagon restauracyjny nie pojedzie. Czekało nas kilka godzin bez możliwości kupna czegoś do jedzenia. Szybko uzupełniliśmy zapasy na dworcu. Wagon pełny, a dziecko po godzinie znudzone. Wychodzimy więc na korytarz i zaczynam opowiadać Kubie o różnych wagonach. Wchodzę na wyżyny mojej wyobraźni i w tedy z przedziału obok wychodzi jakiś pan i prostuje moje kolejowe opowieści. Okazuje się, że to syn kolejarza. Nie to jednak jest najważniejsze, a to że zauważył że próbuję jakoś zagadać Młodego, żeby mu uatrakcyjnić podróż. Wyszedł z pudełkiem w którym miał ogromnego… ślimaka. Pokazał go nam, pozwolił dotknąć i zaczął o nim opowiadać. Jako że ślimak wyglądał jakby pochodził z Czarnobyla i był dodatkowo na sterydach wzbudził duże zainteresowanie u Kuby. Tak spędziliśmy sporo czasu oglądając Stópka - bo tak ślimaczek się nazywał. Później Kuba wrócił do przedziału i udał się na drzemkę rozczulając tym współpasażerów. Jedna z Pań stwierdziła nawet, że wygląda jak “Staś” z obrazu Wyspańskiego.
Tutaj znowu można by napisać, że na tak długą podróż PKP powinno zapewnić wagon restauracyjny. Pociąg był przepełniony, były tłumy, w toalecie nie było papieru, a na korytarzu panował ścisk. Jednak zawsze mamy szczęście do ludzi. Zawsze znajdzie się ktoś ciekawy do rozmowy. Za to tak lubię jazdę pociągami.
Łóżko w pociągu Rok 2022, Marzec - Wrocław Główny - Sopot
Przejazd wagonem sypialnym to było moje pociągowe marzenie. Udało się je zrealizować w marcu 2022. Około godziny 23:00 zjawiliśmy się na dworcu. Wagon sypialny był na końcu składu. Tam czekał też na nas konduktor. Dedykowany konduktor tylko na wagon sypialny. Zaprowadził nas do naszego przedziału. W przedziale były trzy łóżka, drabinka, szafka, wieszaki, umywalka oraz przekąski (sękacz - ważne dla fanów tego przysmaku) i woda. Drabinka była konieczna, bo inaczej ciężko byłoby się dostać na wyższe łóżka. Łóżka były zaścielone gotowe do położenia się spać. Prześcieradło, kołderka i poduszeczka. Wszystko czyste i równo zaścielone. Przedział zamyka się od środka. Rozłożyliśmy bagaże i do łóżka. Paweł spał na najniższym, Kuba na środkowym, a ja na najwyższym. Bałam się, że nie będę w stanie zasnąć. Raz, że jednak pociąg i trochę trzęsie. Dwa bałam się, że Kuba spadnie. Łóżka są zabezpieczone barierkami, ale dla chcącego nic trudnego, a moje dziecko należy do tych zdolnych. Łóżek na najwyższym poziomie nie powinny wybierać osoby z klaustrofobią. Jest naprawdę mało miejsca, a sufitu można dotknąć nie wyciągając za mocno ręki. Byłam jednak mile zaskoczona, bo obudziłam się dopiero po pukaniu konduktora, że zbliżamy się do Sopotu. Trudno tu o jakąś historię, ale tutaj raczej tylko pochwała dla PKP. Super są te wagony sypialne. Czyste, dobrze przygotowane, ciche (uwzględniając, że jedziemy pociągiem) i spało mi się naprawdę komfortowo. O moim dziecku się nie wypowiem, bo on śpi w każdej pozycji i wszędzie. Jednak Pan Mąż też się wyspał, a on akurat należy do tych wymagających.
Zdecydowanie polecamy wagony sypialne na długie nocne trasy. Jeśli kiedyś trafi nam się jeszcze taka długa podróż nocna, to chętnie wybierzemy ten rodzaj wagonu. Należy trochę dopłacić, bo nie jest to najtańsza forma, ale wygoda jest tego warta. Jedyny minus, to fakt, że podróż z rowerami odpada. Szkoda, bo to właśnie najczęściej z rowerami robimy długie trasy pociągiem.
Konduktor na medal Rok 2022, Lipiec - Wrocław Główny - Poznań
Do Poznania wybraliśmy się z rowerami. Chcieliśmy sprawdzić naszą formę przed kilkunastodniową trasą Green Velo, o której możecie przeczytać tutaj. Taki weekendowy wypad na zwiedzanie miasta i przejażdżkę do Puszczy Zielonka. Wyjeżdżaliśmy w piątek popołudniowym pociągiem. Było niewiele osób i żadnych rowerów, więc nie było problemu z zapakowaniem do wagonu całego sprzętu. Siedzenia mieliśmy zaraz obok. Podróż miała trwać około 3 godzin. Kuba miał łamigłówki, kredki i kartki. Jednak przed podróżą postanowił stworzyć rysunek dla pana konduktora. Kazał go zapakować i oddać jak konduktor będzie sprawdzał bilety. W momencie sprawdzania biletów Kuba wręczył rysunek. Konduktor w podziękowaniu zabrał Kubę na sprawdzanie biletów w naszym wagonie. Pozwolił trzymać urządzenie do skanowania. Młody był wniebowzięty, a my niezwykle pozytywnie zaskoczeni zachowaniem konduktora. Na koniec Kuba otrzymał podarunek - kamizelkę PKP Intercity. Nie muszę dodawać, że chodził w niej jeszcze długo po powrocie z Poznania. Od tego dnia nasz syn stał się totalnym fanem pociągów.
To była bardzo komfortowa trasa. Wagony czyste i nowoczesne. Niewiele ludzi. Trafiły nam się miejsca ze stolikiem, więc Młody miał miejsce na aktywności twórcze i pociąg przyjechał do Poznania punktualnie jak w zegarku.
Pomocna dłoń Rok 2023, Maj - Wrocław Mikołajów - Wrocław Psie Pole
To nasza najczęstsza trasa. Na Psim Polu mamy rodzinę i odwiedzamy ich bardzo często. Najczęściej śmigamy autem, ale czasami lubimy sobie zrobić wycieczkę, a najszybciej i najatrakcyjniej jest… oczywiście pociągiem! Ostatnio chciałam namówić Młodego na wycieczkę rowerową, ale opierał się z każdej strony. Pewnie to moja wina, bo wcześniej wyrwało mi się nieopatrznie, że może pociągiem. Po różnych za i przeciw okazało się, że pojedziemy wszyscy z rowerami pociągiem, a ja z Panem Mężem wrócimy już na rowerach. Zarezerwowaliśmy bilety z rowerami i mieliśmy zagwozdkę, czy taki mały rowerek dziecięcy liczy się już jako pełnoprawny sprzęt rowerowy. Śmiałam się, że trzeba wystąpić o indywidualną interpretację tego przepisu, ale czas nas gonił więc dla spokoju sumienia kupiliśmy trzy. Koleje dolnośląskie mają fajne nowoczesne szynobusy i co najważniejsze - niskopodłogowe. Wjechanie rowerami do środka nie stanowiło żadnego problemu. W środku było też sporo miejsca. Przy sprawdzaniu biletów postanowiliśmy upewnić się co do przepisu rowerowego. Wyszła z tego ciekawa pogawędka. Co prawda jednoznacznej odpowiedzi nie dostaliśmy za to sami konduktorzy bardzo uprzejmi. Przy wysiadaniu z dzieckiem i trzema rowerami okazali się bardzo pomocni. Pani pomogła bezpiecznie wysiąść Kubie, a Pan Konduktor wziął rowerek żebyśmy my spokojnie wysiedli ze swoimi. Można powiedzieć, że taki nic nieznaczący gest, a pomocny i przede wszystkim miły.
Takich i innych miłych sytuacji mieliśmy sporo. Zawsze staram się napisać miły komentarz czy nawet wiadomość, żeby taki konduktor dostał pochwałę. Dla mnie to żaden problem, a komuś to może pomóc lub zwyczajnie zrobić się miło. Pewnie połowa naszych odczuć z podróży pociągami zależy od naszego nastawienia. Dla mnie zawsze pociąg to była w jakimś sensie przygoda, możliwość poznania nowych ludzi. Od kiedy jest z nami Kuba jego otwartość na ludzi powoduje, że takie podróże lubię jeszcze bardziej.
Żeby nie było tak słodziutko to jest jedna sytuacja gdzie byłam wściekła (chociaż nie mnie dotyczyła sprawa) na jakieś dziwne przepisy przewozu rowerów i chętnie dowiedziałabym się o co tam chodzi. To jednak będzie osobny wpis, żeby nie psuć tej fajnej strony podróży pociągami.
A czy Wy macie jakieś fajne, a może i niefortunne przygody związane z jazdą pociągiem?
Комментарии